wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 16. Koniec części I

Narrator
Megan

Weszłam do pomieszczenia, które raziło swoją nieskazitelnością. Biały kolor był dosłownie wszędzie, wydawało się, że kiedy tylko pojawił się najmniejsze ziarnko pisaku, od razu przybywało stado sprzątaczek i  dzielnie szorowały cały pokój. Mój ciemny kombinezon wprowadzał chaos, czułam się okropnie i wydawało mi się, że mam wyrzuty sumienia bezczeszczę to miejsce swoją osobą... Wyczuwałam na sobie ostrzegawcze spojrzenia ludzi w kitlach, pomimo, iż mieli maski byłam tego pewna. Spojrzałam na Neala, który dotąd przyglądał mi się w skupieniu, a potem doznał olśnienia. Śmierdziało tu jak u dentysty. Boję się dentystów... Jakimś cudem zebrałam w sobie odwagę i rozpoczęłam wymyśloną chwilę wcześniej pogadankę. 

-Jest ewakuacja! Wszyscy mają stawić się na górze... www... wiecie gdzie! Czy na prawdę nie słyszycie, że zostaliśmy zaatakowani?! Cała armia mutantów rozwala ośrodek, a wy co?! Jazda! - Krzyczałam gestykulując. 


Chwilę spoglądali po sobie, a kiedy właśnie mieli się ze mną zgadzać do pomieszczenia wpadła Heilari i jakaś dziewczyna. Strzelały na oślep nie wiedząc, że ja to ja... 

Opadłam na ziemie łapiąc się za rękę, w  którą oberwałam kulką. 

Heilari załatwiła pięciu medyków, ruda zajęła się pozostałymi i strażnikiem. Od niechcenia spojrzała na postać w ciemnym skafandrze i na chwile zaniemówiła.


- Zastrzeliłaś Megan! - Warknęła z oburzeniem.

- To ta twoja uczennica, tak? Oj no dobra, zajmij się nią, a ja uwolnię czerwonego.

Brunetka pokręciła głową i z westchnieniem uklęknęła przy ciągle przytomnej dziewczynie. Agentka trafiła w brzuch omijając ważniejsze narządy. Brunetka wyciągnęła pocisk ignorując krzyki swojej podopiecznej, chwilę potem przeniosła dłoń na ranę, a ta zaczęła goić się w niesamowitym tempie. Pomogła je wstać po czym ciągle ubezpieczając przed upadkiem zerknęła na Neala, którego uwolniła Nath.


***


Boisko do koszykówki rozsunęło się ukazując wejście do podziemnego hangaru. Black Bird gładko wleciał do środka i po krótkiej przejażdżce po pasie zatrzymał się w blasku reflektorów włączonych automatycznie po wykryciu maszyny.


- Wysiadać!  No już! - Ponaglił Wolverine, który nie opuścił miejsca pilota.


Storm posłała mu pocieszający uśmiech i wyprowadziła pasażerów. Dzięki windzie szybko dostali się na poziom zero, gdzie poprosiła nowo przybyłych o rozgoszczenie się w salonie. Alice bez zbędnych ceregieli rzuciła się na fotel i włączyła telewizje, reszta była mniej pewna siebie i w bezwzględnej ciszy oczekiwali na jakiekolwiek informacje. Profesor Xavier pojawił się w pomieszczeniu po niespełna kilku minutach, był zmartwiony.


- Witajcie moi drodzy... Ze względu na to, że wasz dom został, powiedźmy sobie uszkodzony, zamieszkacie tutaj, dobrze? Reszta przybędzie niebawem. Póki co Ororo pokaże wam pokoje. Czujcie się jak u siebie i w  razie pytań nie wahajcie się. - Uśmiechnął się ciepło i w milczeniu obserwował jak białowłosa wyprowadza grupę na korytarz z pokojami mieszkalnymi.


***


Megan niepewnie dotknęła swojej skóry lecz nie wyczuła niczego niepokojącego. Jakby nigdy nie została postrzelona...


- Blizny nie będzie, prawda?

- Musimy się stąd wydostać. - Zarządziła Heilari przestając interesować się swoją podopieczną.
- Wszyscy są wyżej, pewnie uważają, że gdzieś się ukryłyśmy... - powiedziała Nathalie.
- Nie ma innego wyjścia?
- Nie są idiotami. Musimy jakoś dostać się na górę.
- Może... W mundurkach przeszlibyśmy niezauważeni? - Nieśmiało zapytała Meg.

Heilari skinęła głową z niemal niewidocznym uśmiechem po czym przeładowała swój pistolet.


- Prowadź.


Zadowolona z siebie dziewczyna podniosła czapkę z podłogi i założyła ją chowając rozpuszczone włosy. Po krótkiej wędrówce udało im się przekraść do kanciapy wartowników, która ciągle pozostała pusta. Brunetka rozdała reszcie kombinezony, sama również założyła przebranie po czym przybierając maski pewnych siebie ochroniarzy ruszyli ku wyjściu. Cała czwórka liczyła, iż plan się powiedzie.


Pomimo, że w świecie mówiło się o niesamowitej ochronie obiektu i snuto legendy o niemożliwych ucieczkach, wyjście okazało się prostsze niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Widocznie cała pogadanka miała na celu jedynie  nastraszenie potencjalnych uciekinierów lub ratowników...


Amelia czekała na łące, gdzie zostawiła ją, wcielająca się w rolę pilotki, Heilari. Kiedy znaleźli się w środku maszyny, ta poderwała się do lotu. Dopiero wtedy strażnicy zorientowali się, że pozwolili uciec dwóm mutantom i pomagającym im osobnikom, o których nie wiedzieli praktycznie nic. Próbowali strzelać, ale dysponowali jedynie bronią krótkiego zasięgu, którą mogli jedynie zastrzelić siebie nawzajem by przyjemność spotkania z dyrektorem NCEM, należał on do tych mało wyrozumiałych osób...


Megan spojrzała na Neala, który od czasu, gdy go znalazła nie wypowiedział ani jednego słowa, co było do niego zupełnie nie podobne.


- Hej... Wszystko gra? - Zapytała siedzącego obok chłopaka.

- Nie bardzo.
- Ponieważ...?
- Zobaczysz. - Westchnął odwracając wzrok do okna.

Istotnie, kiedy krążyli wokół zgliszczy szkoły, sytuacja nie wyglądała dobrze. Wolverine usiłował skontaktować się z Heilari, udało mu się to dopiero gdy podchodziła do lądowania. Pokrótce wytłumaczył, że dzieciaki są bezpieczne i powinna przylecieć do Bayville. Z kamienną twarzą poderwała samolot i obrała odpowiedni kierunek.


- Możecie zostać jak długo chcecie. - Powiedział Xavier siląc się na ciepły uśmiech.

- Dzięki. - Melanie Hover stała na przeciwko biurka w gabinecie profesora.
- Ororo pokaże ci pokój. Porozmawiamy jutro.
- Dobranoc.
- Dobranoc.

***

Heilari wraz ze swoimi uczniami została w Instytucie Xaviera przez cztery lata. Świetnie sprawdzała się w roli trenerki, zajmowała się starszymi rekrutami. Jak można się domyśleć, nie była zbyt lubianą nauczycielką, jej zajęcia były próbą wytrzymałości i doprowadzały do skrajnego wyczerpania. Jednak dzięki temu jej podopieczni będą silniejsi niż ich rówieśnicy. Z czasem praca u Charlesa przestała ją bawić, wymykała się wieczorami i wracała nad ranem. Jej wypady stawały się coraz dłuższe i coraz bardziej tajemnicze. Czasami przyłączał się do niej Wolverine, który tak samo jak agentka, nie rozmawiał na ten temat. 

Jim nie zmienił się wcale. Zamykał się w sali treningowej i ćwiczył do upadłego, żeby nie odstawać od grupy. Jego skrzydła przeszkadzały mu w walce, ale według trenerów  były bardziej przydatne niż mogło mu się to wydawać.  Był liderem małej grupy ze starej szkoły Melanie i w tej roli sprawdzał się doskonale. Przechodził kryzys. Zaraz po skończeniu szkoły porzucił edukację, czasami dorabiał sobie pracami fizycznymi w mieście. 

Natomiast Neal... Sam nie wiedział czego chce. Heilari dostrzegła w nim potencjał na całkiem solidnego fałszerza. Wciąż unikał odpowiedzialności i najchętniej całe dnie chodziłby po mieście w poszukiwaniu przygód. Średnio raz na trzy tygodnie zmieniał dziewczynę, unikał treningów, zwiedzał okolice bez celu szlajaąc się od rana do wieczora... Jako, że spodobała mu się koncepcja podrabiania wszelakich kosztowności czy ważnych dokumentów, po skończeniu szkoły nie kontynuował edukacji. Nagminnie łamie zakaz nieużywania mocy poza instytutem.  Rok po "przeprowadzce" do Bayville, on i Megan stanowili parę, jednak taki rodzaj znajomości przetrwał całe cztery dni. Mimo to pozostali najlepszymi przyjaciółmi, czy aby na pewno? Dla Meg: tak. 

Maddie również nie stosowała się do regulaminu, większość swoich przyjaciół zdobyła dzięki mocy. Rozpoczęła studia kosmetologiczne, dorabiając jako pomoc kucharza w małej restauracji z francuskim jedzeniem. Rozjaśniła włosy i nieco je podcięła. Na treningi chodziła dla świętego spokoju, gdyż krzyki Wolvy'ego o siódmej rano nie należały do najmilszych pobudek... Zazwyczaj ignorowała swoich starych "przyjaciół", czasami gawędziła z Rudą, jednak tamta szybko kończyła konwersację z "wredną krową". Stała się jeszcze bardziej zrzędliwa.

Alice nie zmieniła stylu, ciągle uwielbia kolorowe stylizacje. Zamierza zostać sławną projektantką, dlatego rozpoczęła odpowiednie studia. Wyjechała do Nowego Yorku, a do Instytutu wraca w niemal każdy weekend by pomóc przy rekrutach. Nie zaniechała swojej kondycji i regularnie trenuje. Jej moc rozwinęła się prawie rok po ataku na szkołę Heilari, później ustabilizowała się. Sesje z profesorem Xavierem bardzo w tym pomogły.  Poznała chłopaka, Seana, który studiuje ekonomię w tej samej uczelni i wszystko wskazuje na to, że między nimi zaiskrzyło. 

Megan poszła do szkoły aktorskiej by spełnić swoje marzenie o zostaniu Hollywoodzką gwiazdą.  Zamieszkała w Nowym Yorku, ale bardzo często wraca do Instytutu. Nie opuszczała treningów, kiedy tylko pojawiała się w Bayville, Hielari zabierała ją do Danger Room i wyciskała ile się da widząc, że Arklys ma predyspozycje na agentkę SOO. Dwa lata po zrównaniu szkoły Melanie Hover z ziemią, zmarł jej ojciec dlatego zawitała do Francji. Tam  spotkała się ze swoją pierwszą miłością, Olivierem Saintem, z którym odnowiła kontakt. Obydwoje po cichu liczą na to, że stara znajomość na powrót nabierze rumieńców. Z NY codziennie dzwoni do niego i odlicza dni do kolejnego spotkania, które następuje mniej więcej raz w miesiącu. Co ważne, chłopak wie o mocach Megan. 

Macabra złagodniała. ale zauważyli to jedynie starzy znajomi. Na jaw wyszła tajemnica, która łączyła ją z Electrą. Obydwie przebaczyły sobie błędy młodości i starają się odnowić przyjaźń. Na razie wychodzi tak sobie...  Bridget dostała pracę w Instytucie. Jest opiekunką i trenerką, chociaż dopiero uczy się nawiązywać dobry kontakt z młodzieżą. 

Anne wybrała swój kierunek: Meksyk. Tam rozpoczęła studia fotograficzne. Instytut odwiedzała bardzo rzadko, choć często podróżowała i wielokrotnie miała okazję wpaść z wizytą. Co robiła podczas wycieczek po stanach? Szukała swojej matki, która porzuciła ją wiele lat temu... Jednakże Annie nie jest sama. Pomaga jej pół wampir stojący po stronie ludzi. Jest łowcą złych "nietoperków", które zagrażają życiu niewinnych. Ten szlachetny gość wzbudza w Electrze emocje, o których istnienie nie mogła się posądzić... 

Remy... Remy zawiodła oczekiwania swojej mentorki. Po kilku latach wciąż była "jedynie" telepatką mającą prorocze sny, które nijak pomagały jej w zaplanowaniu przyszłości. Pod wpływem impulsu rozpoczęła studia weterynaryjne, dodatkowo śpiewała na weselach przełamując swoje lęki. Przychodziła na zaawansowane treningi Heilari, choć ta niemal ją ignorowała. Nie walczyła najlepiej, ale z pewnością znajdowała się w lepszej połowie niepisanego rankingu. Jej szkoła mieściła się niedaleko, dlatego wciąż mieszkała w Instytucie. Zazwyczaj pomagała w kuchni bądź wykonywała drobne prace w ogrodzie.

KONIEC CZĘŚCI I. 


Musiałam coś z tym zrobić. Nie miałam siły opisywać tych nudnych kilku lat... Nie mam pojęcia kiedy pojawiać się zaczną rozdziały drugiej części, chciałabym sobie zrobić małą przerwę od publikacji tego opowiadania i nadgonić w wordzie. Żeby potem nie stresować się, że nie zdążę dodać postu przed końcem miesiąca... 

Jeśli są jakieś pytania co do tego co działo się w tej "serii" lub może pytanie do wybranej postaci... To wszystko pod tym rozdziałem. :)

Dziękuje czytelnikom, tym komentującym ( Isabell Wayne, dziękuję! :) i  tym, którzy nie chcą się udzielać. Swoją drogą trochę szkoda, że nie mogę poznać Waszych opinii...
  

A może ktoś ma sugestie co do dalszych losów bohaterów? Wszystko biorę pod uwagę. :)