-Do środka, ale migiem! – Dyrektorka
instytutu pojawiła się za szybą. Telepatka otworzyła drzwi i wszyscy wpakowali
się do środka.
-Jak wygląda sytuacja? – Niepewnie zapytała
Megan. Jechali właśnie w kierunku Szkoły nieco szybciej niż przewidywały
przepisy.
-Źle.
– Odpowiedziała szorstko.
Nikt nie odważył się odezwać, Maddie i
Tipathy pilnowały skłóconych mutantek. Do instytutu dojechali w rekordowym
tempie, a jeszcze szybciej wszyscy dotarli do salonu. Zajęli kanapy i fotele
przy telewizorze, tylko Melanie
wytyczyła sobie ścieżkę od okna do drzwi kuchni, po której maszerowała
gorączkowo myśląc. Co jakiś czas spoglądała na lekko nieobecne rywalki.
-Kim jesteście? – Zapytała stając przed
nimi. –Tipathy, zdejmij blokadę.
Kolorowa skinęła głową.
-Macabra. Tyle wam do szczęścia wystarczy.
– Wampirzyca schowała twarz w dłoniach. Kiedy podniosła wzrok i rozejrzała się,
dostrzegła Electrę. Natychmiast wysunęła chwilowo schowane kły i syknęła.
-Przestań. – Stanowczo odparła Heilari. – A
ty? – Zwróciła się do blondynki, która nic nie robiła sobie z zachowania
czarnowłosej. – Wystarczy pseudonim.
-Mówią na mnie Electra.
-Szczerze mówiąc, nie słyszałam o was.
Potrzebuje 15 minut. Wiedzcie, że jesteście tu bezpieczne, musimy porozmawiać o
tym co działo się w centrum, ale to za chwilę. Forza i Alice zostańcie tu i
pilnujcie ich. Reszta za mną. Dowiemy się czegoś o naszych nowych koleżankach.
-Czyli, że one tu zostają? – Zapytał już
nieco skołowany Neal, byli już w windzie.
-Nie wiem, najpierw dowiemy się kim są.
*Megan / Arklys *
Poszliśmy do centrum dowodzenia, ulubiona
nora Heilari. Na środku dużej, metalowej
Sali umieszczono holograficzną mapę
Ziemii, na ścianach ekrany, pod nimi jakieś maszyny z mnóstwem przycisków. Ah,
nie mogę zapomnieć o ANNE, czyli tajemniczym, samodzielnym głosie, który
wykonuje polecenia. Ustrojstwo, ale się przydaje, zginęlibyśmy bez tego…
komputera.
Melanie podeszła do jednego z paneli,
włączyła monitor i szybko wpisała coś na
klawiaturze. Po chwili na przeciwległej
ścianie, na naprawdę wielkim telewizorze
pojawiło się zdjęcie Electry i jej dane.
-Anne Joans z Kanady, 16 lat. Hm… Potrafi wysyłać fale I impulsy
elektromagnetyczne, fajnie. Co o niej myślicie? – Nie czekając na odpowiedź,
wpisała coś jeszcze. – Nienotowana. Posiadła moc dwa lata temu, chyba sobie z
tym radzi. Nie podlega nikomu… Zaproponuję jej miejsce w szkole. Teraz
sprawdzimy wampirzycę, która mnie intryguje szczerze mówiąc… Jest trochę
dziwna. –Zamyśliła się majstrując przy
klawiaturze.
-Amm… Chyba powinnam... – Remy nieśmiało
zaczęła. Melanie spojrzała na nią łagodnie i gestem nakłoniła do mówienia. – Dobra, dzisiaj w nocy miałam wizję. Myślę,
że widziałam właśnie te dwie. Walczyły i w sumie nic w tym nie było by
dziwnego, gdyby nie pewna scena. Macabra zabiła jakieś niemowlę, a potem
uciekła przez okno. Tylko nie wiem czy to już się wydarzyło czy dopiero ma się stać…
Heilari patrzyła na nią analizując nowe
informacje, potem wróciła do komputera, a na ekran wskoczyło zdjęcie naszej
mrocznej koleżanki. Tylko podstawowe dane i ciekawy dopisek
„nieprzewidywalna”. Nasza mentorka miała
niezadowoloną minę, pewne liczyła na coś więcej.
-Trzeba na nią uważać. Mielibyście coś przeciwko gdybym
zaproponowała jej miejsce? Zresztą nawet jeśli nie to muszę ją tutaj zatrzymać.
Niezbędne są informacje i mam zamiar je otrzymać z pierwszej ręki. Gdyby okazała
się zbyt niebezpieczna czy niereformowalna musze zgłosić to w kilku miejscach.
-W takim razie co teraz? – Zapytał Jim.
-Teraz? Porozmawiam z nimi na osobności. Domyślam się, że Electra dostarczy mi paru ciekawostek. W zależności od tego jak będą się zachowywać zdecyduję czy umieścić je w pokojach czy izolatkach… A wracając do waszego dzisiejszego popisu… Powinniście zniknąć na jakiś czas. Jednak w tej chcieli nie mogę was nigdzie przenieść, więc po prostu nie wychodźcie z domu, chyba, że na tyły instytutu. Od tej pory to najważniejsza zasada i jeśli ktoś ją złamie gorzko pożałuje. Wracajmy na górę.
-Teraz? Porozmawiam z nimi na osobności. Domyślam się, że Electra dostarczy mi paru ciekawostek. W zależności od tego jak będą się zachowywać zdecyduję czy umieścić je w pokojach czy izolatkach… A wracając do waszego dzisiejszego popisu… Powinniście zniknąć na jakiś czas. Jednak w tej chcieli nie mogę was nigdzie przenieść, więc po prostu nie wychodźcie z domu, chyba, że na tyły instytutu. Od tej pory to najważniejsza zasada i jeśli ktoś ją złamie gorzko pożałuje. Wracajmy na górę.
Posłusznie udaliśmy się do windy i
pomaszerowaliśmy do salonu, gdzie widok wcale się nie zmienił. Kolorowa i
Maddie pilnowały nowych. Pani dyrektor z
małą pomocą mojej siostrzyczki zabrała Macabrę do swojego gabinetu. Potem Forza
do nas wróciła, a ja i Neal naturalnie zaczailiśmy się pod drzwiami by co nieco
podsłuchać.
*RAVENNA*
Heilari usiała w swoim fotelu i z
zaciekawieniem przyglądała się wampirzycy. Ta jednak nie była zainteresowana
jakąkolwiek próbą podjęcia kontaktu i beznamiętnie wpatrywała się w okno.
Dyrektorka chwilę myślała o całej tej sytuacji, w końcu postanowiła rozpoczął
rozmowę.
-Masz na imię Bridget, prawda? Bridget
Harper.
Dziewczyna nie odpowiedziała, uraczyła ja
tylko nieco zawistnym spojrzeniem.
Jednak wiedziała, że jeśli nie zrobi nic może tego pożałować. Znalazła
się w potrzasku, ci ludzie z pewnością wiedzieli o niej całkiem dużo. Zbyt dużo
żeby znowu mogła się ukryć i polować na swojego największego wroga, który teraz
znajdował się nie dalej jak 100 metrów dalej. Nie mogła dalej udawać obojętnej
i twardej, brak reakcji teraz jest niewskazany…
-Jesteś zwykłym człowiekiem? – Zapytała,
chociaż kolor tęczówek kobiety zdradzał odpowiedz.
-Nie. Jestem mutantem i nie wstydzę się tego. Myślę, że ty także i mamy ze sobą wiele wspólnego. Nazywają mnie Heilari.
-Heilari? Słyszałam to gdzieś… - Na chwilę zrzuciła maskę nieinteresującej się niczym wampirzycy.
-Nie wątpię. Słuchaj, sytuacja wygląda tak: prowadzę szkołę dla takich jak my. Uczą się walczyć, panować nad mocami, wspierać się nawzajem… Tworzymy dość zgraną i wyjątkową drużynę. Chcę wam pomóc, bo wiem przez co przechodzicie. Chciałabym żebyście nie musieli się ukrywać, żebyście mogli żyć normalnie i żeby ludzie was zaakceptowali, bo to co robią teraz jest żałosne… Chcę zaproponować ci miejsce w moim instytucie. Wydajesz się być obiecującą kandydatką.
-Nie. Jestem mutantem i nie wstydzę się tego. Myślę, że ty także i mamy ze sobą wiele wspólnego. Nazywają mnie Heilari.
-Heilari? Słyszałam to gdzieś… - Na chwilę zrzuciła maskę nieinteresującej się niczym wampirzycy.
-Nie wątpię. Słuchaj, sytuacja wygląda tak: prowadzę szkołę dla takich jak my. Uczą się walczyć, panować nad mocami, wspierać się nawzajem… Tworzymy dość zgraną i wyjątkową drużynę. Chcę wam pomóc, bo wiem przez co przechodzicie. Chciałabym żebyście nie musieli się ukrywać, żebyście mogli żyć normalnie i żeby ludzie was zaakceptowali, bo to co robią teraz jest żałosne… Chcę zaproponować ci miejsce w moim instytucie. Wydajesz się być obiecującą kandydatką.
Macabra patrzyła na nią z mieszaniną
zdziwienia i złości. Sama nie wiedziała dlaczego, ale serce mówiło zostań.
Niestety rozum podpowiadał ucieczkę. Zawsze była sama, nauczyła się nie ufać
nikomu i być samowystarczalną. Nie wiedziała co powinna zrobić, jedyne co
przyszło jej na myśl to sugestia dopadnięcia Electry, Jeśli ona zostanie…
-Dodam także, że szukają cię wszystkie
służby. – Powiedziała Dyrektorka.
-Sama nie wiem…
-Powiedz mi na czym dokładnie polega twój
dar.
-Jak widać, lub nie, jestem wampirem. –
Odpowiedziała z przekąsem. – Wiadomo
skrzydła, kły… No i mam wyczulone zmysły. Aha, jak mogłam zapomnieć, muszę pic
ludzką krew przynajmniej raz w miesiącu. – Skrzyżowała ręce i smutno wpatrywała
się w podłogę oczekując odrzucenia.
-Poradzimy sobie.
-Naprawdę? – Dziewczyna podniosła wzrok nie bawiąc się w ukrywanie emocji.
-Oczywiście. Myślałaś, że co? Zostawimy cię bo masz dość interesująca dietę? Damy sobie radę i pomożemy sobie nawzajem.
-Czyli jest jakiś haczyk… Co mam zrobić?
-Nie powiedziałabym, że haczyk. Chodzi o to, że potrzebuje kogoś z innym podejściem niż te dzieciaki. Szkolę je w jakimś konkretnym celu. Oprócz pomocy w panowaniu nad mocą i uczenia ich jak radzić sobie w życiu, będą musieli czasami brać udział w różnych misjach. Działamy jako dobrzy bohaterowie, to znaczy będziemy działać. Na razie uczymy się. Bez tego nie pozwolili by mi otworzyć instytutu.
-Misje?
-Naprawdę? – Dziewczyna podniosła wzrok nie bawiąc się w ukrywanie emocji.
-Oczywiście. Myślałaś, że co? Zostawimy cię bo masz dość interesująca dietę? Damy sobie radę i pomożemy sobie nawzajem.
-Czyli jest jakiś haczyk… Co mam zrobić?
-Nie powiedziałabym, że haczyk. Chodzi o to, że potrzebuje kogoś z innym podejściem niż te dzieciaki. Szkolę je w jakimś konkretnym celu. Oprócz pomocy w panowaniu nad mocą i uczenia ich jak radzić sobie w życiu, będą musieli czasami brać udział w różnych misjach. Działamy jako dobrzy bohaterowie, to znaczy będziemy działać. Na razie uczymy się. Bez tego nie pozwolili by mi otworzyć instytutu.
-Misje?
-No wiesz,
sytuacje, na które CIA czy FBI jest zbyt cienkie. Akcje z rodzaju 14:00
– obiad, 14:25 – ratowanie świata przed Lokim. Chociaż z doświadczenia wiem, że
mutantów lubią wysyłać na misje pod przykrywkami. Radzą sobie sami, nie
potrzeba jakiejś dużej obstawy i tych ludzi mogą wtedy wykorzystać gdzie
indziej.
-Brałaś udział w czymś takim?
-Byłam agentką SOO przez 40 lat. –
Odpowiedziała z uśmiechem przypominając sobie przeszłość.- A teraz niańczę
zgraję mutanciątek… Ale lubię to, wiem jak im pomóc.
-Zaraz… Powiedziałaś przez 40 lat, to ile
ty w ogóle masz..? I czym jest SOO, nie słyszałam o tym…
-Mam 82 lata, ale przestałam się starzec w
wieku 24.- Uśmiechnęła się. – Tą część mojej mutacji nawet lubię. A SOO to
skrót od Soldiers of Olimp. Dlatego moich podopiecznych nazywam Żołnierzami
Olimpu. To już chyba nieistniejąca międzynarodowa organizacja, zrzeszająca
mutantów z całego świata do walki z różnymi niefajnymi wątkami… Szkolenie jest
maksymalnie ciężkie, większość rekrutów odpada po miesiącu, a całość trwa 2
lata… Niewielu zostało agentami, mnie się udało. Ale miałam poważne problemy z
mocą, kilka razy prawie mnie wywalili… Powinnam się przymknąć, za dużo mówię o
sobie. – Po raz kolejny posłała swojej rozmówczyni uśmiech. – To co?
-Mogę się stąd wynieść kiedy tylko będę chciała?
-Mogę się stąd wynieść kiedy tylko będę chciała?
-Pewnie. Przecież siłą cię nie zatrzymam.
-Więc na razie chyba nie mam wyjścia. – Uśmiechnęła się prawie niezauważalnie.
-Więc na razie chyba nie mam wyjścia. – Uśmiechnęła się prawie niezauważalnie.
-Dziękuję. Serio, dziękuję Ci.
Macabra opuściła pomieszczenia i w eskorcie
Maddie wróciła do salonu, tym razem do gabinetu została poproszona Electra.
Blondynka została odprowadzona przez Tipathy, a kiedy drzwi zamknęły się
usiadła na skórzanych fotelu przed obliczem Heilari, która przedstawiła jej
się.
-Jak się nazywasz? – Zapytała Dyrektorka
chcąc wybadać grunt.
-Anne. Tyle Ci wystarczy.
-Nie do końca. Pseudonim Electra, prawda?
-Mhm.
-Dobrze. W takim razie co potrafisz?
-Potrafię stąd zwiać. Potrafię także nauczyć cię czegoś. Nie prowokuj mnie.
-Nie do końca. Pseudonim Electra, prawda?
-Mhm.
-Dobrze. W takim razie co potrafisz?
-Potrafię stąd zwiać. Potrafię także nauczyć cię czegoś. Nie prowokuj mnie.
Kobieta ukryła rozbawienie pod zaciekawioną
maską. W spokoju przyglądała się nowo poznanej mutantce, która była nastawiona
wyjątkowo wrogo.
-Słuchaj Elka. Chce Ci pomóc, może nie
wiesz kim jestem, może nic o mnie nie wiesz, ale zaraz wszystko Ci wyjaśnię. Pozwól
mi na to.
-Eh... No dobrze.
-Przede wszystkim wiedz, że wszyscy
przebywający tutaj to mutanci. Rok temu stwierdziłam, że skoro potrafię pomóc
dzieciakom z tym genem – powinnam to zrobić. Pewnie wiesz jak jest ciężko.
Pewnego dnia budzisz się i masz moc, ludzie nie chcą cię poznać, boja się,
czasami nawet próbują zabić. Uczę was
panować nad mocą, panować nad swoim życiem.
Co Ci szkodzi spróbować, co? Będziesz mogła żyć normalnie. Zamieszkaj
tutaj, pozwól sobie pomóc. Oczywiście możesz odejść kiedy tylko uznasz to za
stosowne.
-Niby jak miałoby mi to pomóc? Zresztą
doskonale radziłam sobie dopóki ta…. Dopóki Macabra mnie nie znalazła.
-Radziłaś sobie? Chcesz powiedzieć, że
mogłaś używać mocy podczas zabawy w parku, miałaś wielu przyjaciół, którzy cię
rozumieją i zawsze spierają, patrzyłaś w lustro i widziałaś uśmiech na swojej
twarzy…? Mogę wymieniać dalej.
-Okey, nie było tak kolorowo… Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-Okey, nie było tak kolorowo… Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-Nauczyłabyś się działać w drużynie,
zdobędziesz umiejętności i to całkiem spore, przestaniesz bać się tego co mogą
zrobić ludzie, będziesz aktywnie działała jako mutantka i co najważniejsze –
będziesz miała dom.
-Co z Macabrą? Nie wiem czy się zorientowaliście, ale wampirek chce mnie
zabić.
-Zauważyłam. Będziemy podziwiać was w wiadomościach przez tydzień… Możesz mi powiedzieć o co poszło?
-Nie za bardzo… Stare rany.
-Zauważyłam. Będziemy podziwiać was w wiadomościach przez tydzień… Możesz mi powiedzieć o co poszło?
-Nie za bardzo… Stare rany.
-Jednak ona wciąż czegoś od ciebie chce.
Zemsta?
-Taaak… Ale wina leży po obu stronach.
Przyjechałam tu z Kanady żeby się przed nią ukryć, ale widać nie udało się.
Kiedyś Ci powiem. – Uśmiechnęła się blado.
-Czyli możemy na Ciebie liczyć?
-Na razie zostanę. Ona tez, prawda?
-Tak, ale zrobię wszystko co w mojej mocy żeby na was wpłynąć i to jakoś załatwić. Dziękuję.
-Na razie zostanę. Ona tez, prawda?
-Tak, ale zrobię wszystko co w mojej mocy żeby na was wpłynąć i to jakoś załatwić. Dziękuję.
Obydwie opuściły gabinet, Dyrektorka gestem
poprosiła do siebie Alice.
-Przygotuj im pokoje jak najdalej od
siebie. Dziewczyny – Zwróciła się jeszcze do dwóch nowych mutantek – jeśli
macie gdzieś swoje rzeczy napiszcie na kartkach i dajcie mi, sprowadzimy
wszystko co należy do was i chcecie mieć je tutaj. I proszę żebyście na razie
nie używały moce. To bardzo ważne.
Rozejrzała się po twarzach zebranych
upewniając się, że zrozumieli po czym udała się do Sali Walk. Po przejściu kilku poziomów zawsze miała
lepszy humor.
*Alice / Tipathy *
Zadanie średnio mi się podobało, ale
jak pani H każe tak trzeba… Jak na razie
nowe zostały pod opieką Forzy żeby się nie pozabijały, ja tymczasem wybrałam
pokoje, które dzieliła spora odległość… Zaraz potem ruszyłam w stronę pokoju z
wyposażeniem i wzięłam dwa bojowe kostiumy, rozmiar pozostawał zagadką, mam
nadzieję, że będą dobre. Chociaż w sumie
to żadne „mam nadzieję”, w nosie to mam.
Wróciłam do salonu, rzuciłam im ciuszki i z lekkim uśmiechem
obserwowałam ich skrzywione miny. Wampirzyca średnio co 3 sekundy rzucała
Blondynie spojrzenia typu „zaraz cię zjem”. Może być ciekawie…
-Chodźcie na górę, Electra – 2, Macabra –
19.
-Pokoje, tak? – zapytała Blondi.
-Brawo bystrzaku. – Westchnęłam i ruszyłam przodem. Byłoby miło jakby zaczęły za mną iść…
-Brawo bystrzaku. – Westchnęłam i ruszyłam przodem. Byłoby miło jakby zaczęły za mną iść…
W końcu wpadły na to, że trzeba się ruszyć.
Wskazałam ich nowe norki i miałam zamiar wrócić do reszty tej chorej bandy, ale
zdałam sobie sprawę, że bez opieki one mogą zrobić sobie krzywdę. Wysłałam
Heilari telepatyczne pytanko < ktoś musi ich pilnować, załatwisz to? >.
Chwilę później otrzymałam odpowiedź < dzięki, że zgłosiłaś się na ochotnika.
Za godzinę ktoś cię zmieni. >. Uwielbiam ją…
****
Proszę, jeśli to czytacie - komentujcie i wytykajcie mi błędy. To pomaga :)
Hejka , tu Ms.Hope .Chwała Bogu za opcje Anonimowy , jak się nie ma konta .Ale to tak na marginesie .Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach ? Bo bardzooo fajnie piszesz :D
OdpowiedzUsuńMs.Hope - http://xroguex.blogap.pl/
Zapomnij o linku . Właź tutaj : http://tony-pepper-forever.blogspot.com/ . Kontynuacja starego bloga o Pepperony .
Usuńtu Isabell Wayne
OdpowiedzUsuńHejka czas na krytykę :D
A więc krytykę zacznę od podstaw:
na początek wita nas ładny, przyjemny dla oka szablon(na tą chwile wiecej nie wymysle ;)
postacie: barwne, różniące się od siebie,
akcja : szybka i wciągająca
słówko od krytyka : kiedys szcerze mogąłma powiedziec, że blogi o mutantach całkiem wymyslonych ktrórych z x men łaczy tylko to ze maja gen X są po prostu durne i bez sensu, sztuczne i naciagniete, ale.... teraz TY mi to uniemożliwiłas, dalas mi b. dobry przykald na to ze takie blogi mogą byc naprawde fajne i ciekawe. Twój blog naprawde mi sie podoba, poniewaz psotacie sa twoje i sprawiaja wrazenie ze mga zyc tu pomiedzy nami
jedyny minus dotycz mnie : nie moge zapamietac ksyw, ale poprawie sie :)
na koniec zapraszam na bloga, dodalam nowe ntki :
naszkochanyinstytut.uchwycone-chwile.pl
wonderfulwomen.blog.pl
siemka u mnie nowa notka, mam do Ciebie prośbę, pisz większymi literami, dobrze? reszta bez zarzutu tylko te literki troszku małe :/
OdpowiedzUsuńIsabell Wayne
Nie ma sprawy, zaraz poprawiam ;)
UsuńI dziękuję za wiadomość :)
Kiedy kolejne ? Siedze jak na szpilkach . : )
OdpowiedzUsuńJutro ;D
UsuńAle uprzedzam, że ten 10 rozdział wyszedł dziwnie, przy następnych postaram się bardziej ;)