sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 14




Narrator
Megan

Ciężka brama Instytutu niebezpiecznie skrzypiała pod naporem bandy mieszkańców Denver, którzy dowiedzieli się czegoś istotnego  o lokatorach szkoły. Maddie niespokojnie obserwowała scenę będąc ukrytą za firaną dużego okna w salonie. Reszta wolała nie widzieć tego co dzieje się na zewnątrz, siedzieli na kanapie i fotelach z grobowymi minami.
Alice próbowała nawiązać telepatyczne połączenie z Heilari, jednak póki co nie odnosiło to skutku.

-Zaraz, więc to wszystko przez Megan i Neala, tak? – Upewniał się Jim wysłuchawszy krótkiej opowieści.
-Tak jakby… Bo wiesz, mogłam jakoś ich powstrzymać, albo od razu powiedzieć Heilari czy coś… - Remy spoglądała w podłogę.
-Uwierz na słowo, gdybyś powiedziała wtedy wcale nie było by lepiej.  – Odpowiedział  z uśmiechem, próbując Ją pocieszyć. – Alice, udało się?
-Nie. – Warknęła Kolorowa.

Quciksilver dyskretnie wymknął się do swojego pokoju, zamierzał skontaktować się z Magneto.


Siedząc w kącie zimnego pomieszczenia, co jakiś czas zerkałam z górę. Jeśli strażnicy przestaliby by mierzyć we mnie z karabinów, a zajęli się przykładowo grą w karty, mogłabym zamienić się w coś małego i zwiać. Niestety oni wciąż obserwowali każdy mój ruch.

Alice gwałtownie wstała z fotela i tempo patrzyła w ścianę. Reszta wiedziała, że dziewczyna nawiązała kontakt z ich mentorką.

Po kilkunastu sekundach zamknęła oczy i westchnęła z ulgą. Zaraz potem spokojnie spojrzała na zebranych.

-Heilari wie gdzie są i właśnie po nich leci. Mamy nic nie robić, szefowa twierdzi, że brama wytrzyma.

***

Dwie agentki bezgłośnie  przemieszczały się w kierunku budynku przypominającego opuszczony garaż. Kiedy dostały się do drzwi, młodsza z nich szybko odnalazła ukryty skaner i przyłożyła do niego karty z kodem otwierającym drzwi.  Na pozór liche wrota, teraz okazały się być niesamowicie solidne. Otworzenie ich zajęło kilka sekund.

-Gdzie teraz? - Zapytała Heilari.
-16 sekund... Za mną! - Nath pociągnęła swoją towarzyszkę za rękę, biegły korytarzem zbudowanym z metalowych płyt. Jedynym elementem wystroju były małe żarówki zwisające z sufitu co kilka metrów.

Nie starały się zachowywać, ciszy, dzięki mocy Nathalie były niewidzialne, a pozostało bardzo niewiele czasu. Po krótkim sprincie ujrzały windę i podwójne schody, jedne prowadziły w dół, drugie w górę.  Wybrały te skierowane do podziemi. Na poziomie drugim znalazły się wraz z momentem uruchomienia alarmu. W akompaniamencie syren usiłowały uniknąć zderzenia z chmarą strażników biegnących we wszystkich możliwych kierunkach.

Urządzenie przy pasku jednego ze strażników wydało charakterystyczny dźwięk  właściciel odpiął je i zerknął na wyświetlacz po czym powiedział coś co pozostałych, którzy zaraz potem opuścili posterunek. Nie długo czekałam na efekty, bo już po chwili zadzwonił szkolny dzwonek, który jak się domyśliłam, miał ogłaszać alarm. Okey, rozumiem, że z funduszami kiepsko...

Moc Nathalie słabła, dziewczyna używając jej nie mogła biec tak szybko. W porozumieniu z Heilari opuściła niewidzialną zasłonę. Strażnicy potrzebowali chwili na rozeznanie w sytuacji, H wykorzystała to i jednym ruchem dłoni zatrzymała pracę serc dziesiątki z nich. Pozostało dwóch których sprawnie zastrzeliła Nath.

-Zaraz zjawią się kolejni, Jesteśmy na odpowiednim poziomie, trzeba znaleźć dzieciaki. - Powiedziała Nathalie rozglądając się.

Urządzenie mojego osobistego ochroniarza znowu zabrzęczało, przeczytał wiadomość i spojrzał na mnie z wahaniem. W końcu jednak stwierdził, że może zostawić mnie samą i zniknął mi z oczu. To była jedyna okazja...  Zamieniłam się w małą muchę i wzleciałam ku górze. Mogę się przemieniać na bardzo krótko więc musiałam się spieszyć. Kiedy tylko opuściłam ten... bunkier, zobaczyłam, że znajduje się w w metalowej hali, wielkości małego hangaru. Doły takie jak ten były tu główną  atrakcją. Zbudowano ich kilkadziesiąt... Wokół każdego stało kilka krzeseł czy też taboretów. Zaobserwowałam jedynie kilkoro strażników, nie wiedziałam co zrobić... Muszę znaleźć Neal'a, tak, to priorytet. Ciągle jako muszka sprawdzałam każdy bunkier licząc na to, że znajdę swojego kumpla, ale nic z tego... Zdałam sobie sprawę z tego, że za chwilę moja moc przestanie działać, więc chcąc nie chcąc przerwałam poszukiwania. Zauważyłam coś w rodzaju kanciapy ochroniarzy, była pusta, więc wleciałam do środka i natychmiast przybrałam ludzką postać.

Nathalie rozglądając Obydwie podążały słabo oświetlonym korytarzem, strzelając do pojedynczych ochroniarzy zanim ci zdołali powiadomić resztę o miejscu pobytu niechcianych gości. Hol ciągnął się w nieskończoność, postanowiły wybrać najbliższy "zjazd" i tak też zrobiły. Tym razem trafiły na rząd pokoi z oszklonymi ścianami. Za nimi nie było pracowników ośrodka, za to mnóstwo przedmiotów. Maszyny, sprzęt biurowy, rzeczy codziennego użytku... Dalsze pomieszczenia zawierały tajemnicze komory ustawione w rzędach, szybki były zamarznięte, ale agentki domyśliły się, że w środku są mutanci, którzy byli zbyt cenni do utylizacji i naukowcy postanowił za hibernować  ich w celu przeprowadzenia badań.



***
Bardzo przepraszam, kompletnie nie mam ostatnio czasu na pisanie, a jak już mam to wena ucieka w podskokach... Postaram się jakoś zmobilizować :)
Czy taki sposób oznaczania "kto co gada" jest lepszy, czy jednak lepiej pisać np"*Narrator*" przed danym fragmentem?
Proszę o szczerą krytykę.