czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 6

*Megan*

Siedziałam na trawie opierając się o plecy Nighcrawlera, który równie znudzony, bawił się swoim telefonem. Wszyscy cierpliwie, lub mniej cierpliwie, oczekiwali na zakończenie tajemniczej akcji, która miała miejsce w instytucie. Zerknęłam na Neala wykłócającego się o coś z Bobby’m i mimowolnie wywróciłam oczami. Ten to się zawsze w coś musi wpakować.

- Hej, Elfie? – powiedziałam odwracając się. – Co byś powiedział na małą teleportację do środka? – zapytałam z szelmowskim uśmiechem. Niebieski skrzywił się intensywnie myśląc, a potem rozejrzał się wokoło, chwycił mnie za rękę i zrobił puff!
Wylądowaliśmy za kolumną w salonie. Gwałtownie zamrugałam próbując przyswoić sobie po apokaliptyczny wygląd wnętrza. Pomieszczenie wyglądało jak po przejściu tornada, albo i kilku… Kurt miał najwyraźniej podobne odczucia, szeptał coś po niemiecku. Zauważyłam Heilari i profesora Xaviera w samym centrum tego bałaganu. Mutantka wyglądała na skruszoną, powinnam zrobić zdjęcie, w końcu taki widok się nie powtórzy. Mimo wszystko powstrzymałam się od kuszącego czynu i skupiłam na podsłuchiwaniu.
-Domyślam się, że znasz minusy swojego planu – powiedział mężczyzna. – Od jakiegoś czasu starałem się to naprawić, wiec teraz nie możesz mieć do nikogo pretensji. Proszę, abyś postarała się naprawić to co zrobiłaś tej rodzinie. Natomiast ja zrobię wszystko, by pomóc Remy w okiełznaniu mocy.
- Mhm… - mruknęła niewyraźnie.
- Czy jesteś pewna, że jej ojciec nie wie?
- Tak – odparła już pewniej.
- Dobrze, póki co, lepiej żeby tak pozostało. To wielkie zagrożenie. Nie jestem pewien czy dziewczyna powinna tu zostać.
- Wiem.
- Odeślę ją do Emmy – rzekł tonem nieprzewidującym sprzeciwu, a kiedy Melanie otworzyła usta by go wyrazić – spojrzał na nią lodowato. – Dość już zrobiłaś. Nie możesz się nią zajmować.
Profesor odjechał w stronę windy, uprzednio Kurt i ja usłyszeliśmy w głowie jego słowa: „Logan postara się o odpowiednia karę za podsłuchiwanie”. Musiał być w wyjątkowo parszywym humorze… Z powrotem teleportowaliśmy się do ogrodu, gdzie zebrano wszystkich uczniów pod opieką Scotta.Kilka osób popatrzyło na nas z zazdrością, kolejnych kilka dobiegło po świeże ploteczki, których bez skrupułów udzielaliśmy. Po dobrym kilku kwadransach pozwolono nam wrócić do pokoi, przejście przez salon zostało odgruzowane przez Wolverina łypiącego na nas spod byka.


sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 5

Grupka bezzwłocznie udała się do środka, zastali pobojowisko w stanie rozwoju. Po szybkim otrząśnięciu się, Ororo wzleciała pod sufit i wytworzyła chmurę deszczową, która spełniała swoje zadanie. W tym czasie Jean przy pomocy Alice usiłowała telepatycznie skontaktować się z Remy.
- Pole cię blokuje. Możesz próbować, ale tylko bardzo silni telepaci potrafią je przerwać. Czekaj na moment kiedy zniknie. – poradziła Heilari i spojrzała na Wolverina, który stał po drugiej stronie salonu na schodach i obserwował sytuację z grymasem na twarzy. - Nikt ma tu nie wchodzić. - krzyknęła w jego kierunku, ale nawet nie drgnął. Jedynie popatrzył na nią ze złością i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 
- Niech ktoś poinformuje Xaviera. - dodała po chwili. 
Drzwi windy otworzyły się i stanęła w nich niewysoka dziewczyna z kruczoczarnymi włosami ściętymi na wysokości ramion. Miała bladoniebieskie oczy, które zwykle wesołe, teraz wyrażały przerażenie. 
- Co się dzieje? - zapytała błądząc wzrokiem między Heilari, Remy w polu siłowym, krzątającymi się wokół mutantami, a latającymi wszędzie przedmiotami. 
- Jacky! - ucieszyła się Melanie. - Idź do mojego gabinetu i z pierwszej szuflady w biurku wyjmij dyktafon. Odsłuchaj i naucz się głosu tej kobiety, a potem wracaj tu! - zarządziła. 
Kilka minut później bezsilna Ororo zleciała na dół. Woda wcale nie pomagała opuścić pola wytworzonego przez rudą. Storm bezradnie zerknęła na Heilari, która skinęła głową na znak, że jej przyjaciółka ma się o nic nie martwić. Zaraz potem Jakayla Dimitrov wparowała do salonu, Mel natychmiast zaprowadziła ją do sprawczyni całego zamieszania. 
- Spróbuj ją przekonać, że jesteś jej matką. Musi opuścić pole, wtedy Jean i Alice zrobią swoje. - powiedziała najłagodniej jak potrafiła. Dziewczyna pokiwała głową i razem podeszły bliżej. 
- Remy... - odezwała się cudzym głosem. - Uspokój się... Wszystko będzie dobrze... - mówiła.

Tymczasem profesor Charles Xavier przebywający w Nowym Yorku otrzymał pilną wiadomość od Scotta Summersa. Bezzwłocznie wyruszył w podróż do instytutu, a dzięki x-jetowi dotarł tam w zaledwie 15 minut. Kiedy pojawił się w salonie wiedział już co się dzieje i uważnie przyjrzał się Heilari. Ostrzegał ją i wiedział, że kobieta nie posłuchała rad starego powiernika. Nie był zadowolony, ale priorytetem okazało się sprowadzenie Remy do normalności. Ukradkiem zerknął na Jacky, która wciąż bezskutecznie próbowała porozumieć się z rudowłosą. Położył rękę na jej ramieniu i powiedział by odpoczęła. Sam zajął się usuwaniem bariery mentalnej osłaniającej mutantkę, która wydawała się być w coraz słabszej kondycji fizycznej i psychicznej. Nawiązał łączność z jej umysłem dopiero po dłuższej chwili ciszy, którą przerywały wyłącznie dźwięki uderzających o ściany mebli. Częstotliwość takich ciosów zaczęła maleć, moc rudej stopniowo wyciszała się. W końcu dziewczyna straciła przytomność, a pole siłowe opadło, tak samo jak działanie telekinezy ustało. 
- Logan, zabierz ją do ambulatorium. Hank już czeka. - zwrócił się do Wolverina, który bez słowa podszedł do mutantki i wziął ją na ręce po czym odszedł. - Melanie, musimy porozmawiać. - dodał w kierunku Heilari przyglądającej mu się z dość widocznym poczuciem winy. 


***
Ten rozdział nie wyszedł mi najlepiej jeśli chodzi o styl, bo jakoś ciężko mi się go czyta, pewnie z powodu krótkich zdań... Jednak w kolejnych częściach postaram się mocniej. :)
Zapraszam także tutaj: Avengers: next heroes


sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 4

Prowadząc hyundai'a sonatę, Neal co jakiś czas zerkał na lusterko, by sprawdzić jak miewają się dwie pasażerki, które wciąż roztrząsały temat sprzed dwóch godzin.  Brama instytutu otworzyła się automatycznie, więc bez zmiany tempa wjechali na dziedziniec. Samochód zatrzymał się przy schodach,  dziewczyny wysiadły i od razu skierowały się do wielkich szklanych wrót oprawionych dębowymi ramami.  W czasie gdy Devil targał rzeczy przyjaciółek, Megan zaprowadziła Remy do Heilari. Kobieta siedziała za biurkiem w gabinecie Profesora Xaviera, który wyjechał na kilka dni.  Opuszczone do połowy rolety dawały przyjemny cień, co w połączeniu z ciemnymi, wiekowymi meblami stwarzało ciekawy nastrój.
- Arklys, poradzimy sobie. Dzięki. – Uśmiechnęła się i odprowadziła dziewczynę wzrokiem po czym spojrzała na rudowłosą. Gestem kazała jej usiąść na jednym z dwóch brunatnych foteli, co uczyniła bez zawahania będąc w poczuciu kompletnej bezsilności. – Widziałaś swoją matkę. – Stwierdziła spokojnie.
- Upewniasz się, czy…
- Mówię ci, że masz rację… Spokojnie.
- Jak to? Nie widzia… Widziałaś ją już! I mi nie powiedziałaś… - Na jej twarzy zagościło coś w rodzaju paniki, wszystkie emocje chciały wyjść na światło dzienne w tym samym momencie. – Co… Jak?!
- Wytłumaczę ci, ale usiądź. – Odparła z powagą widząc, że Remy gwałtownie podniosła się i sama nie wie co ze sobą zrobić. – To nie było naprawdę. Musiałaś tak myśleć, żeby chcieć zostać jedna z nas. Uznałam, że to jedyne wyjście i…
- Zaraz. Ty uznałaś? Ty?! Uśmierciłaś moją mamę?!
- Nie w rzeczywistości, ale chyba wiesz co mam na myśli. Lekarz, który ją „operował” był moim dłużnikiem, wypisał akt zgonu. Mam znajomości, poprosiłam pewnego telepatę o pomoc w wywołaniu amnezji i załatwiłam jej nową tożsamość. Nigdy nie miałyście się spotkać… Przepraszam.
- Przepraszasz… - Spojrzała na nią będąc w szoku.
- Tak. Ona nie ma o tobie pojęcia i jakiekolwiek działanie z twojej strony może jej poważnie zaszkodzić… - mówiła spokojnie. – Ona cieszy się swoim obecnym życiem. Nie zawal tego.
- Jak ty możesz… - łzy mimowolnie zalały je policzki. – Jak możesz być taka… - była zbyt wściekła by wyrazić to, o czym właśnie myślała. – Nienawidzę cię! Rozumiesz! Zniszczyłaś moje życie! Zniszczyłaś je!
Melanie zamierzała powiedzieć coś co ją uspokoi, chociaż takie słowa zdawała się nie istnieć, jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić ze zdumieniem popatrzyła na Remy, która wyglądała jakby ktoś dźgnął ją nożem. Upadła na kolana cierpiąc z bólu, który nie miał swojego źródła. A może miał?
- Remy? – zaniepokojona podniosła się opierając o blat.
Przedmioty w gabinecie zaczęły drgać, potem unosić się w miejscu, aż w końcu wirowały po całym pomieszczeniu zderzając się ze sobą i wywołując chaos. Na domiar wszystkiego rudowłosa zaczęła znikać, przypominała zepsuty hologram. Pojawiała się, a po sekundzie znowu rozpływała się w powietrzu. Heilari patrzyła na nią ze zdziwieniem, po chwili uświadomiła sobie co właśnie ma miejsce i nacisnęła guzik ukryty pod biurkiem. Rozpoczęła się ewakuacja instytutu, a już po chwili do pomieszczenia wpadł Wolverine, który od razu zrobił unik ratujący go przed przelatującą ramką ze zdjęciem.
- Musimy ją zabrać do Danger Room! – krzyknęła Mel, po czym uważając na latające przedmioty przedostała się do wejścia, gdzie ciągle stał Logan. – Zatkało? Mówiłam! – powiedziała z satysfakcją. – Mogłam tylko wpaść na to wcześniej. – mruknęła i chyliła się przed długopisem, który chwilę później z wielką siłą wbił się w ścianę.
Dwójka wymieniła znaczące spojrzenia, a Wolverine ostrożnie podszedłdo Remy, która w tym momencie była ledwo przytomna. Wziął ją na ręce i wybiegł na korytarz.
- Nie zjedziemy z nią windą! – Prychnął widząc, że coraz więcej rzeczy unosi się i żyje własnym życiem.
- Cholera! Kto to projektował! – Heilari była wkurzona i nie zmierzała tego ukrywać. – Idź z nią do salonu. Odszukam Jean, niech spróbuje ją wyłączyć, póki nie ujawni się ostatni element.
Jak na zawołanie ciało Remy objęło się polem siłowym, które odepchnęło Logana.
- Pilnuj jej. Nie mamy wyjścia, skoro Xavier jest na wycieczce.
Natychmiast zerwała się do biegu i podążyła do drzwi wejściowych, na podwórko zebrali się wszyscy uczniowie i nauczyciele. Z niepokojem obserwowali budynek czekając na jakiekolwiek informacje.
- Jean idziesz ze mną! – Mel złapała ją za ramię i rozejrzała się po twarzach. – ‘Ro może mogłabyś pomóc. Idź tam i zrób ulewę stulecia w salonie. Woda może mieć działanie uspokajające. Beast pilnuj dzieciaków, nikt się stad nie rusza. Yyyy… Alice! Będziesz wsparciem dla Grey.