sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 5

Grupka bezzwłocznie udała się do środka, zastali pobojowisko w stanie rozwoju. Po szybkim otrząśnięciu się, Ororo wzleciała pod sufit i wytworzyła chmurę deszczową, która spełniała swoje zadanie. W tym czasie Jean przy pomocy Alice usiłowała telepatycznie skontaktować się z Remy.
- Pole cię blokuje. Możesz próbować, ale tylko bardzo silni telepaci potrafią je przerwać. Czekaj na moment kiedy zniknie. – poradziła Heilari i spojrzała na Wolverina, który stał po drugiej stronie salonu na schodach i obserwował sytuację z grymasem na twarzy. - Nikt ma tu nie wchodzić. - krzyknęła w jego kierunku, ale nawet nie drgnął. Jedynie popatrzył na nią ze złością i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 
- Niech ktoś poinformuje Xaviera. - dodała po chwili. 
Drzwi windy otworzyły się i stanęła w nich niewysoka dziewczyna z kruczoczarnymi włosami ściętymi na wysokości ramion. Miała bladoniebieskie oczy, które zwykle wesołe, teraz wyrażały przerażenie. 
- Co się dzieje? - zapytała błądząc wzrokiem między Heilari, Remy w polu siłowym, krzątającymi się wokół mutantami, a latającymi wszędzie przedmiotami. 
- Jacky! - ucieszyła się Melanie. - Idź do mojego gabinetu i z pierwszej szuflady w biurku wyjmij dyktafon. Odsłuchaj i naucz się głosu tej kobiety, a potem wracaj tu! - zarządziła. 
Kilka minut później bezsilna Ororo zleciała na dół. Woda wcale nie pomagała opuścić pola wytworzonego przez rudą. Storm bezradnie zerknęła na Heilari, która skinęła głową na znak, że jej przyjaciółka ma się o nic nie martwić. Zaraz potem Jakayla Dimitrov wparowała do salonu, Mel natychmiast zaprowadziła ją do sprawczyni całego zamieszania. 
- Spróbuj ją przekonać, że jesteś jej matką. Musi opuścić pole, wtedy Jean i Alice zrobią swoje. - powiedziała najłagodniej jak potrafiła. Dziewczyna pokiwała głową i razem podeszły bliżej. 
- Remy... - odezwała się cudzym głosem. - Uspokój się... Wszystko będzie dobrze... - mówiła.

Tymczasem profesor Charles Xavier przebywający w Nowym Yorku otrzymał pilną wiadomość od Scotta Summersa. Bezzwłocznie wyruszył w podróż do instytutu, a dzięki x-jetowi dotarł tam w zaledwie 15 minut. Kiedy pojawił się w salonie wiedział już co się dzieje i uważnie przyjrzał się Heilari. Ostrzegał ją i wiedział, że kobieta nie posłuchała rad starego powiernika. Nie był zadowolony, ale priorytetem okazało się sprowadzenie Remy do normalności. Ukradkiem zerknął na Jacky, która wciąż bezskutecznie próbowała porozumieć się z rudowłosą. Położył rękę na jej ramieniu i powiedział by odpoczęła. Sam zajął się usuwaniem bariery mentalnej osłaniającej mutantkę, która wydawała się być w coraz słabszej kondycji fizycznej i psychicznej. Nawiązał łączność z jej umysłem dopiero po dłuższej chwili ciszy, którą przerywały wyłącznie dźwięki uderzających o ściany mebli. Częstotliwość takich ciosów zaczęła maleć, moc rudej stopniowo wyciszała się. W końcu dziewczyna straciła przytomność, a pole siłowe opadło, tak samo jak działanie telekinezy ustało. 
- Logan, zabierz ją do ambulatorium. Hank już czeka. - zwrócił się do Wolverina, który bez słowa podszedł do mutantki i wziął ją na ręce po czym odszedł. - Melanie, musimy porozmawiać. - dodał w kierunku Heilari przyglądającej mu się z dość widocznym poczuciem winy. 


***
Ten rozdział nie wyszedł mi najlepiej jeśli chodzi o styl, bo jakoś ciężko mi się go czyta, pewnie z powodu krótkich zdań... Jednak w kolejnych częściach postaram się mocniej. :)
Zapraszam także tutaj: Avengers: next heroes


2 komentarze: