środa, 3 października 2012

Rozdział 1

[ 22 czerwca ] 

Gdy tylko budzik zaczął swój koncert, rudowłosa szesnastolatka zrzuciła go ze stolika. Wymruczała coś pod nosem mając zamiar spać dalej, jednak ktoś jej przeszkodził.

-Rem. Wstawaj! - Mama potrząsnęła ją za ramie uśmiechając się promiennie. - Też nie lubię poniedziałków,  ale spóźnisz się. Za chwilę widzę cię na dole.  - Wyszła nie zamykając drzwi.

Dziewczyna westchnęła z delikatnym uśmiechem i podeszła do szafy. Po chwili szła już do łazienki z ubraniami. Związała włosy w luźny warkocz i po przygotowaniu się do kolejnego dnia zeszła do kuchni ubrana tak. 

-Wcinaj tosty. - Emma podłożyła jej pod nos talerz. -Odwieść cię do szkoły? Bo wiesz, masz 15 minut...
-Mhm.
-Nie wyspałaś się? Ja też. Weź przestań, co za idiota wbija gwoździe o 2 w nocy... Mam dziś tylko kilka spotkań, mogę po ciebie przyjechać, co ty na to?
-Spoko, mam swojego osobistego szofera. - Wyszczerzyła się w uśmiechu. Chwilę potem chwyciła plecak i obydwie wyszły z domu kierując się do garażu. Czarny Nissan Navara był ich oczkiem w głowie. 


Remy ujrzała duży budynek, który okalał trawnik z równymi roślinami oraz boiska. Westchnęła ciężko i otworzyła drzwi. 

-To na razie. - Uśmiechnęła się do mamy i wysiadła zatrzaskując drzwi. Ruszyła w kierunku wejścia mając nadzieje, że zdąży dotrzeć pod klasę na czas. Ze swojej szafki wyjęła  książki i galopem puściła się w odpowiednią stronę. 

-Hej! - Rzuciła do zebranych pod klasą ludzi. 
-Cześć, jak zwykle na ostatnią chwile... - Max uśmiechnął się, próbując przekrzyczeć dzwonek. Nauczycielka historii dumnie weszła do pomieszczenia, swoich uczniów nie racząc nawet spojrzeniem. Rudowłosa mimo wykładającej, lubiła ten przedmiot. Zapamiętywanie dat i wydarzeń szło jej z łatwością. Właściwie nigdy nie miała problemów pamięcią. 

-Otwórzcie książki na 68 stronie. A tymczasem poproszę kogoś do odpowiedzi...
-Remy? - Szepnęła Rachel siedząca za nią. - Kto?
-Kathy.
-Dzięki. 
-Zapraszam pannę Katherine na środek! - Oznajmiła kobieta po kilku minutach. 

Dla nikogo nie było to już niezwykłe. Czyżby ta niepozorna osóbka potrafiła przepowiadać przyszłość? Nie tylko... 

Miała dziś kilka lekcji, jak się okazało ostatnia z nich została odwołana. Leniwość nie pozwoliła jej wracać do domu na piechotę, więc udała się do sali muzycznej. O tej porze nikogo tu już nie było. Chwyciła swoją ulubioną gitarę i siedząc na ławce przy oknie zaczęła brzdąkać. Uczyła się grać od kiedy miała 11 lat, teraz jej umiejętności były na prawdę duże. Nuciła Virginia Bluebell. W pewnym momencie przestała śpiewać i ze spokojem wpatrywała się w drzwi nadal głaskając struny. Minęło kilka sekund zanim usłyszała kroki na korytarzu, potem otworzyły się drzwi i ujrzała w nich swoją matkę. Uśmiechnęła się i zeskoczyła ze stołu odkładając instrument na miejsce. Kobieta była rozradowana jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę.

-Remy! Mam niespodziankę! No i prośbę też.. Ale najpierw przyjemności. Wiem, że urodziny masz dopiero jutro, ale... A z resztą, dobra: nie ważne. Jutro Ci powiem. - Wytknęła język i zamierzała wyjść, ale rudowłosa zatrzymała ją.
-Powiedź, proooooszę!
-Za tydzień jedziemy na koncert Mirandy Lambert!
 Zaczęły skakać jak wariatki, ale w miarę szybko doprowadziły się do normalnego stanu.
-A ta prośba? - Zapytała ruda.
-Dziś przychodzi do nas na kolację ważna klientka. To ma być takie rodzinne spotkanie. Mogę na ciebie liczyć?
-Jasne. - Uśmiechnęła się. 

***

Jej, jaki krótki.. 
Ale jak na wstęp może być. :) Chociaż kolejne pewnie też nie będą miały kilometra.. ;]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz