piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 11


"-Podobno namierzyłaś córeczkę M… "


[ 12 lipca ]

* Remy / … *

Megan westchnęła i niechętnie wstała kierując się do drzwi.

-No chodź.  Trzeba przecież gości przywitać.

Nie do końca wiedziałam co ma na myśli, wyglądali na złych i coś czułam, że tacy byli.  Ruszyłam za Arklys, poszłyśmy do salonu, bo tam właśnie pojawili się przybysze. Bez żadnego „dzień dobry, przepraszam czy można” wpakowali się do środka. Cała trójka majestatycznie stanęła w centrum pomieszczenia oczekując  gromkich oklasków i owacji na stojąco.  Na czele zatrzymał się dość stary mężczyzna w niebiesko czerwonym stroju, w ręku trzymał hełm. Zaraz za nim dużo młodszy gość, który chyba nigdy nie wychodzi z siłowni. Strój przypominał jakieś cyrkowe przebranie.  Obok chłopak w naszym wieku; miał białe włosy i bezczelny uśmieszek, który od tak chciało się zetrzeć.

-Co Cię sprowadza, Magneto? Przecież wiesz, że lubię tylko zaproszonych gości. – Głos Heilari zamajaczył gdzieś w tle. Dochodził ze szczytu schodów, z których powoli schodziła nasza mentorka. Spokojnie podeszła do przybyłych. Nie zwróciła specjalnej uwagi na drugoplanowych aktorów, za to bacznie obserwowała każdy ruch faceta z „kaskiem”.
-Zawsze dowiaduje się na końcu? Podobno namierzyłaś córeczkę M… - Zaczął spokojnie.
-Zamknij się. – Warknęła przerywając mu.  – Może łaskaw będziesz nie rozpowiadać tego na prawo i lewo drogi przyjacielu.
-Oczywiście.
-Gabinet.  Swoją obstawę możesz tu zostawić, dzieciaki się nimi zajmą.

Dwójka ruszyła na górę, a tymczasem w salonie zebrali się już wszyscy uczniowie. Niezręczną ciszę przerwał Jim proponując gościom coś do picia. Oni podziękowali. Znowu zapanowała głupia martwota.

Wybawienie przyniosła Lottie, która z radością przybiegła do Megan. Dziewczyna  wzięła Ją na ręce i usiadła na kanapie, chcąc zrobić cokolwiek co nie było by bezsensownym staniem i gapieniem się na czubki własnych butów.  Siwy pojawił się obok niej w dosłownie sekundę. Czyli już wiem co potrafi. Ale jak się zwą? To nadal tajemnica. Neal natychmiast zajął miejsce po drugiej stronie Meg, czyżby znaczył swoje terytorium?

Electra i Makabra stojące w różnych kątach pokoju wydawały się równie zakłopotane. Tipathy przesłała mi telepatyczna wiadomość:

<Biały: Quicksilver, ten drugi to Colossus. Na pędziwiatra radze uważać, pies na baby. >

Podziękowałam Jej i niepewnie rozejrzałam się. Błagalne spojrzenie Megan zmotywowało mnie do jakiegokolwiek działania.

-Miałyśmy wyjść z Lott, także… - Zaczęłam niepewnie.
-No tak! To my idziemy, a wy się grzecznie bawcie. - Uśmiechnęła się. Neal postanowił do nas dołączyć i razem poszliśmy do ogrodu.


*Alice / Tipathy *

Oparłam się o ścianę obserwując muchę chodzącą po suficie, Quicksilver w tym czasie bajerował Maddie.

-A w mordę to chcesz?! - Wydarła się tracąc cierpliwość.  

Gorąco popierałam ten pomysł i gdyby nie brunetka - zrobiłabym to osobiście.

-Kotku nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi. 
-Jak cię zaraz...! - Zamachnęła się i uderzyła w powietrze, bo odważny Pietro zwiał na drugi koniec pokoju, w którym znajdowała się Electra.
-A my to się chyba nie znamy jeszcze. - Zaczął z uśmiechem nr 3.  
-I ten układ mi odpowiada. - Odparła niewzruszona. 
-Mi nie bardzo. Skoro już tu jestem to wiesz...

Chyba nie lubi takich natrętów. Poszła do swojego pokoju, a chłopak próbował dalej. Że też mu się chce... To całe przedstawienie wyglądało komicznie, ale na razie wolałam wstrzymać się ze śmiechem. Kiedy pojawił się przed Macabrą, a ta wystawiła swoje kły natychmiast się ewakuował. Oczywiście przyszła kolej na mnie. 

-Czego? - Warknęłam widząc przed sobą jego wyszczerzoną buźkę.
-Mogłabyś być trochę milsza.
-Chyba jednak nie. Odwal się, co?

Zrezygnowany opadł na kanapę mrucząc coś o niewychowanych krowach. Jeszcze chwila i te krowy nadzieją go na swoje rogi, może zaboleć.

-Idź po Remy i Megan, lepiej żeby były tutaj gdy Heilari skończy. - Powiedział mi Jim. Nie zdążyłam nawet rzec "chyba sobie żarty robisz! Nigdzie nie idę! Nie chce mi się", a Pietro już stał obok nas z niezbyt inteligentną, zaskoczoną miną.
 -Ta Remy? Ta... No wiecie?
-No wiemy. Idź zajmij się czymś pożytecznym, na przykład zniknij. - Odpowiedziałam kierując się do drzwi.

Godzinę później, kiedy zgodnie (tak, to możliwe) oglądaliśmy coś w telewizji, otworzyły się drzwi gabinetu pani H. Magneto wyglądał na trochę oburzonego, za to dyrektorka miała dobry humor. Obydwoje zeszli do salonu, Peter i Quicksilver wstali ze swoich miejsc i wyczekująco wpatrywali się w swojego mentora. 

-Colossus lecimy. Ty Synu zostajesz kilka dni i...
-Jak to?! - Krzyknął ze złością i podbiegł do swojego ojca.
-Uznaliśmy, że przyda Ci się kilka konkretnych treningów. Poza tym są wakacje i myślę, że pobyt tu dobrze Ci zrobi. Heilari, dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że się nie mylisz.
-Ja także. Ale jeśli to się sprawdzi wiedź, że nie pozwolę Ci na za duży udział. Xavierowi też nie.
-Ale on jak zwykle dowiedział się wcześniej... - Rzekł z wyrzutem.
-Potrzebowałam jego pomocy. Za tydzień Ci go przywiozę.
-Zgoda. Daj znać.

W odpowiedzi skinęła głową. Pewnie spieszyło się Jej na nasz trening.... Eric badawczo spojrzał na Neal'a, który wyraźnie był niezadowolony z całej tej wizyty.  

Kiedy wyszli,  przyszedł czas na Danger Room. Acolytes bywali tu raz na jakiś czas, więc Pędziwiatr nie miał problemów z trafieniem na miejsce i rozeznaniem w terenie. Jak zwykle było ciężko. Anne radziła sobie całkiem nieźle, musiała już gdzieś walczyć. Macabra również potrafiła uderzyć. Remy jak to Remy, trzymała się Arklys, która pokazywała Jej co robić. Ale widzę jakieś postępy.

Heilari dała Siwemu jakiś pokój, w którym na szczęście się zamknął i nie wychodził aż do kolacji. Wieczorem całkiem spontanicznie pobiegliśmy do basenu i siedzieliśmy tam tak długo, aż zrobiło się szaro. Coś czuję, że następnego dnia wszyscy będą chorzy. Oprócz Bridget i Heilari.  

***
Kolejny rozdział, teraz będą takie krótsze ;)
Jak widać pojawia się Quicksilver :) 
Lubię skubańca ;D 

Zapraszam tutaj:  soo-heilari-avengers.blogspot.com, w najbliższych dniach dodam rozdział. 
Wiadomość z ostatniej chwili dotycząca powyższego opowiadania: czy Zuzia złamie kod walizki Heilari ? Tego dowiemy się w kolejnej części! ;]

Proszę o komentowanie obydwóch blogów, podawajcie też  adresy waszych własnych.
Pozdrawiam, Rav ;)

4 komentarze:

  1. Wykonam wszystkie punkty .
    Krótsze ? Nieeeeeeeeeeeeee !!!!!!!
    Też go lubie : )
    Rozdział zarąbisty .

    A ja zapraszam na mój blog o X-Menach - life-by-rogue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :))
      Krótsze były by częściej ;D
      Quicksilvera każdy lubi ;D A na blog już wpadłam i będę to powtarzać bo zapowiada się na fajne opowiadanko ;)

      Usuń
  2. rozdział taki jak inne, czyli jak już Ms.Hope zauważyłą zarąbisty ;)
    podobał się mi, a dodatku zachowanie Pietra przypomina mi zachowanie pewnej osoby :D
    ogółem to chyba mój ulubiony (przyzwyczaj się do tego tekstu ;D )
    ps zapraszam na instytut
    Isabell Wayne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki, dzięki! :)
      Przepraszam, że tak dawno nie komentowałam, już nadrobiłam ;D

      Usuń