Prowadząc
hyundai'a sonatę, Neal co jakiś czas zerkał na lusterko, by sprawdzić jak
miewają się dwie pasażerki, które wciąż roztrząsały temat sprzed dwóch
godzin. Brama instytutu otworzyła się
automatycznie, więc bez zmiany tempa wjechali na dziedziniec. Samochód zatrzymał
się przy schodach, dziewczyny wysiadły i od razu skierowały się do
wielkich szklanych wrót oprawionych dębowymi ramami. W czasie gdy Devil targał rzeczy
przyjaciółek, Megan zaprowadziła Remy do Heilari. Kobieta siedziała za biurkiem
w gabinecie Profesora Xaviera, który wyjechał na kilka dni. Opuszczone do połowy rolety dawały przyjemny
cień, co w połączeniu z ciemnymi, wiekowymi meblami stwarzało ciekawy nastrój.
-
Arklys, poradzimy sobie. Dzięki. – Uśmiechnęła się i odprowadziła dziewczynę
wzrokiem po czym spojrzała na rudowłosą. Gestem kazała jej usiąść na jednym z
dwóch brunatnych foteli, co uczyniła bez zawahania będąc w poczuciu kompletnej
bezsilności. – Widziałaś swoją matkę. – Stwierdziła spokojnie.
- Upewniasz się, czy…
- Mówię ci, że masz rację… Spokojnie.
- Jak to? Nie widzia… Widziałaś ją już! I mi nie powiedziałaś… - Na jej twarzy zagościło coś w rodzaju paniki, wszystkie emocje chciały wyjść na światło dzienne w tym samym momencie. – Co… Jak?!
- Wytłumaczę ci, ale usiądź. – Odparła z powagą widząc, że Remy gwałtownie podniosła się i sama nie wie co ze sobą zrobić. – To nie było naprawdę. Musiałaś tak myśleć, żeby chcieć zostać jedna z nas. Uznałam, że to jedyne wyjście i…
- Zaraz. Ty uznałaś? Ty?! Uśmierciłaś moją mamę?!
- Nie w rzeczywistości, ale chyba wiesz co mam na myśli. Lekarz, który ją „operował” był moim dłużnikiem, wypisał akt zgonu. Mam znajomości, poprosiłam pewnego telepatę o pomoc w wywołaniu amnezji i załatwiłam jej nową tożsamość. Nigdy nie miałyście się spotkać… Przepraszam.
- Przepraszasz… - Spojrzała na nią będąc w szoku.
- Tak. Ona nie ma o tobie pojęcia i jakiekolwiek działanie z twojej strony może jej poważnie zaszkodzić… - mówiła spokojnie. – Ona cieszy się swoim obecnym życiem. Nie zawal tego.
- Jak ty możesz… - łzy mimowolnie zalały je policzki. – Jak możesz być taka… - była zbyt wściekła by wyrazić to, o czym właśnie myślała. – Nienawidzę cię! Rozumiesz! Zniszczyłaś moje życie! Zniszczyłaś je!
- Upewniasz się, czy…
- Mówię ci, że masz rację… Spokojnie.
- Jak to? Nie widzia… Widziałaś ją już! I mi nie powiedziałaś… - Na jej twarzy zagościło coś w rodzaju paniki, wszystkie emocje chciały wyjść na światło dzienne w tym samym momencie. – Co… Jak?!
- Wytłumaczę ci, ale usiądź. – Odparła z powagą widząc, że Remy gwałtownie podniosła się i sama nie wie co ze sobą zrobić. – To nie było naprawdę. Musiałaś tak myśleć, żeby chcieć zostać jedna z nas. Uznałam, że to jedyne wyjście i…
- Zaraz. Ty uznałaś? Ty?! Uśmierciłaś moją mamę?!
- Nie w rzeczywistości, ale chyba wiesz co mam na myśli. Lekarz, który ją „operował” był moim dłużnikiem, wypisał akt zgonu. Mam znajomości, poprosiłam pewnego telepatę o pomoc w wywołaniu amnezji i załatwiłam jej nową tożsamość. Nigdy nie miałyście się spotkać… Przepraszam.
- Przepraszasz… - Spojrzała na nią będąc w szoku.
- Tak. Ona nie ma o tobie pojęcia i jakiekolwiek działanie z twojej strony może jej poważnie zaszkodzić… - mówiła spokojnie. – Ona cieszy się swoim obecnym życiem. Nie zawal tego.
- Jak ty możesz… - łzy mimowolnie zalały je policzki. – Jak możesz być taka… - była zbyt wściekła by wyrazić to, o czym właśnie myślała. – Nienawidzę cię! Rozumiesz! Zniszczyłaś moje życie! Zniszczyłaś je!
Melanie
zamierzała powiedzieć coś co ją uspokoi, chociaż takie słowa zdawała się nie
istnieć, jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić ze zdumieniem popatrzyła na
Remy, która wyglądała jakby ktoś dźgnął ją nożem. Upadła na kolana cierpiąc z
bólu, który nie miał swojego źródła. A może miał?
-
Remy? – zaniepokojona podniosła się opierając o blat.
Przedmioty
w gabinecie zaczęły drgać, potem unosić się w miejscu, aż w końcu wirowały po
całym pomieszczeniu zderzając się ze sobą i wywołując chaos. Na domiar
wszystkiego rudowłosa zaczęła znikać, przypominała zepsuty hologram. Pojawiała
się, a po sekundzie znowu rozpływała się w powietrzu. Heilari patrzyła na nią
ze zdziwieniem, po chwili uświadomiła sobie co właśnie ma miejsce i nacisnęła
guzik ukryty pod biurkiem. Rozpoczęła się ewakuacja instytutu, a już po chwili
do pomieszczenia wpadł Wolverine, który od razu zrobił unik ratujący go przed
przelatującą ramką ze zdjęciem.
-
Musimy ją zabrać do Danger Room! – krzyknęła Mel, po czym uważając na latające
przedmioty przedostała się do wejścia, gdzie ciągle stał Logan. – Zatkało? Mówiłam!
– powiedziała z satysfakcją. – Mogłam tylko wpaść na to wcześniej. – mruknęła i
chyliła się przed długopisem, który chwilę później z wielką siłą wbił się w
ścianę.
Dwójka
wymieniła znaczące spojrzenia, a Wolverine ostrożnie podszedłdo Remy, która w
tym momencie była ledwo przytomna. Wziął ją na ręce i wybiegł na korytarz.
-
Nie zjedziemy z nią windą! – Prychnął widząc, że coraz więcej rzeczy unosi się
i żyje własnym życiem.
- Cholera! Kto to projektował! – Heilari była wkurzona i nie zmierzała tego ukrywać. – Idź z nią do salonu. Odszukam Jean, niech spróbuje ją wyłączyć, póki nie ujawni się ostatni element.
- Cholera! Kto to projektował! – Heilari była wkurzona i nie zmierzała tego ukrywać. – Idź z nią do salonu. Odszukam Jean, niech spróbuje ją wyłączyć, póki nie ujawni się ostatni element.
Jak
na zawołanie ciało Remy objęło się polem siłowym, które odepchnęło Logana.
-
Pilnuj jej. Nie mamy wyjścia, skoro Xavier jest na wycieczce.
Natychmiast
zerwała się do biegu i podążyła do drzwi wejściowych, na podwórko zebrali się
wszyscy uczniowie i nauczyciele. Z niepokojem obserwowali budynek czekając na
jakiekolwiek informacje.
- Jean idziesz ze mną! – Mel złapała ją za ramię i rozejrzała się po
twarzach. – ‘Ro może mogłabyś pomóc. Idź tam i zrób ulewę stulecia w salonie.
Woda może mieć działanie uspokajające. Beast pilnuj dzieciaków, nikt się stad
nie rusza. Yyyy… Alice! Będziesz wsparciem dla Grey.
Ta notka narobiła mi smaka na kolejną :d ;) :D .Oby tak dalej. Piszesz świetnie, nie przestawaj :)
OdpowiedzUsuńI.W.
Dziękuję, nie przestanę! ;D
OdpowiedzUsuń