sobota, 6 października 2012

Rozdział 3

[ 29 czerwca ] 

Remy i Emma musiały dziś wstać wcześniej niż zwykle. Czekała je podróż do Los Angeles, które było oddalone od ich domu o jakieś 2 godziny drogi. Musiały jeszcze znaleźć hotel i przygotować się na wieczorny koncert. Wyruszyły o 7 i z wielkimi uśmiechami pokonały całą drogę w wesołej atmosferze. W końcu dojechały na miejsce i wysiadły przed wielkim, kilku gwiazdkowym hotelem. Jeden pracownik odprowadził samochód do garażu, a inny zaniósł ich niewielkie bagaże do pokoju, który wynajmowały do jutra. Odświeżyły się po podróży i względnie rozpakowały.


-Może pójdziemy pozwiedzać? – Zaczęła Emma.
-Hmm... No dobra. – Uśmiechnęła się Rudowłosa.
-To w drogę!


Z entuzjazmem wyszły z budynku i przechadzały się ulicami miasta robiąc sobie tysiące zdjęć i wygłupiając się w najlepsze. Po południu poszły na obiad do jakiejś znanej w tamtych rejonach restauracji, spotkały także kilka gwiazd, od których uzyskały autografy. Wróciły do Hotelu po 17, miały 2 godziny na przygotowanie się do koncertu. Do hali szły pieszo, była całkiem niedaleko. Dobre miejscówki w drugim rzędzie pod sceną. Całość trwała nieco ponad 2 godziny, jak się okazało na scenie zaśpiewały także Pistol Annies. Ludzie zaczęli się rozchodzić, także Remy i jej mama. Było już ciemno, gdyby nie latarnie droga byłaby całkowicie czarna. Żeby dostać się do hotelu musiały okrążyć halę, w tamtym miejscu Rudowłosą zaczęła boleć głowa. Nagle i bardzo boleśnie. Emma natychmiast zatrzymała się i spojrzała na nią uważnie.

-Co się dzieje? Rem?

Jednak dziewczyna upadła na ziemie trzymając się na głowę, kilka sekund później na ulice szybko wjechał czarny samochód, wybiegł z niego mężczyzna ubrany na ciemno, miał kominiarkę. Podbiegł do starszej kobiety i chciał wyrwać jej torebkę, jednak stawiała opór. Wkurzony wyjął z kieszeni nóż i bez wahania wbił go w swoją przeciwniczkę. Ta natychmiast upadła z jękiem, a napastnik odebrał upragniony przedmiot i  wrócił do pojazdu, który chwile później odjechał z piskiem opon. Jakaś kobieta z krzykiem podbiegła do nich. Rudowłosa ledwo wytrzymywała ból, który w pewnym momencie nagle zniknął. Otworzyła oczy i ujrzała matkę. Przylgnęła do niej płacząc obficie.
  
-Nie! Nie możesz! Słyszysz?!
-Spokojnie, zaraz będzie tu pomoc. – Przybyszka spojrzała na nią ze zrozumieniem próbując dodzwonić się na pogotowie.
-Remy... Nie płacz bo zaraz też się rozpłacze... Wszystko będzie dobrze.. – Emma pogłaskała ją po policzku ciężko oddychając.
-Nie umiem.
-Karetka już jedzie. – Blondynka podeszła bliżej. – Dobrze się czujesz? To znaczy, na tyle na ile można się czuć w takiej sytuacji..
-Mniej więcej.. – Em lekko uśmiechnęła się.
-To wszystko przeze mnie. Przepraszam.. – Ruda nie mogła powstrzymać łez.
-Cii.. Córeczko, nie mów tak. To nie twoja wina.
-Właśnie, że tak. Mogłam to przewidzieć!
-Kochanie, jak? Przecież to niemożliwe. Uspokój się..

Pojazd na sygnale pojawił się i ratownicy przystąpili do działań. Blondynka postanowiła jechać z nimi. Tuż po dojechaniu do szpitala Emma straciła przytomność, straciła bardzo dużo krwi i sytuacja była poważna. Trafiła na blok operacyjny, a rokowania nie były pomyślne.

-Tak w ogóle mam na imię Ashley. -  Uśmiechnęła się delikatnie siedząc z Rudowłosą na korytarzu.
-Remy...
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
-Eh.. Może i będzie, ale teraz wszystko jest źle. Przeze mnie..
-Nawet tak nie mów. – Przerwała jej.

Podeszło do nich 2 policjantów, którzy chcieli spisać zeznania. Obydwie udzieliły szczegółowych zeznań, by szybko złapać przestępców. Życzyli zdrowia i odeszli w sobie tylko znanym kierunku. Niedługo potem zjawili się kolejni goście: Miranda Lambert wraz z Blake’em Shelton’em i Angaleen’ą Presley. Dopiero teraz Remy zorientowała się kim była pomagająca im kobieta, to Ashley Monroe. Jednak teraz po prostu nie mogła się z tego cieszyć, z lekkim uśmiechem powiedziała im tylko, że były na ich koncercie i tak dalej...

-Ciężka sprawa... Będziesz musiała tu zostać póki Emma nie zostanie wypisana, prawda? – Angaleena zamyśliła się.
-Nie mam pojęcia. Muszę wracać do szkoły...
-Pomożemy ci. – Miranda uśmiechnęła się. – Nic się martw, twoje nowe ciotki wkraczają do akcji.
-Dziękuję. – Odwzajemniła uśmiech. 

Po kilku godzinach rozmowy humor zdecydowanie jej się poprosił i udało jej się uwierzyć, że jej mama faktycznie wyzdrowieje. Z Sali zaczęli wychodzić lekarze i pielęgniarki... Remy natychmiast podbiegła do tego, który wyglądał jak szef.

-Przepraszam, co z nią? Wszystko się udało, prawda? – Mówiła z wielkim przejęciem.
-Cóż... – Spojrzał  na dziewczynę, potem na resztę, która również do niego podeszła. –Przykro mi... – Spuścił wzrok i oddalił się do gabinetu. 

Ruda poczuła się bardzo słabo, osunęła się na ziemie, jednak nie traciła przytomności. Łzy ponownie pojawiła się na policzkach, było ich coraz więcej i więcej... Ashley przytuliła ją i spojrzała smutno na pozostałych. Pojechali z nią do hotelu, dziewczyna zabrała swoje rzeczy i miała chwilowo mieszkać w wynajętym domu Monroe i Presley.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz