niedziela, 14 października 2012

Rozdział 5

 [ 5 lipca ] 


Jej zaskoczone spojrzenie wywołał uśmiech na twarzy kobiety.

-Witaj w szkole dla mutantów, Remy. Teraz cię oprowadzę, a potem... Spodziewam się gości i chciałabym żebyś ich poznała.

Rudowłosa skinęła głową i zostawiając swoje rzeczy w salonie ruszyła za Heilari w głąb cudownie urządzonej rezydencji. Jednak dziewczyna była zbyt przygnębiona by zająć się podziwianiem wnętrza. Dyrektorka kolejno pokazywała jej kuchnie, wielką jadalnię, biura, sale lekcyjne, pokoje i wiele innych pomieszczeń. Na koniec pozostawiła deser – podziemie. Tym razem Ruda okazywała żywe zainteresowanie. Nowoczesny hangar z maszynami latającymi, siłownie, sale treningowe. A także innowacyjną, chodź niewielką halę służącą do holotreningu. Wyposażona w awangardowy sprzęt zbrojeniowy taki jak między innymi lasery. Remy doszła do wniosku, że gdyby budynek został zaatakowany przez armię stanów zjednoczonych miał by szanse na wygraną. Był uzbrojony po żeby czym widocznie bardzo szczyciła się właścicielka.

-Po co to wszystko ? – Zapytała gdy Melanie Hover pokazywała jej strzelnicę.
-Na razie nie zrozumiesz. Jesteś w tym wszystkim nowa, nim minie kilka tygodni doskonale zorientujesz się o naszej nieciekawej sytuacji.
-Aha...
-Chcesz spróbować? – Wskazała na pistolety.
-Eee... Nie bar.. A zresztą. Dobrze.

Kobieta uśmiechnęła się triumfalnie i podała jej broń, a także słuchawki. Założyła takie same i wskazała stanowisko nr 1. Remy wykonała 3 strzały, gdy tarcza zbliżyła się Melanie stwierdziła, że musi jeszcze poćwiczyć, ale się wyrobi. Kiedy wszystkie 2 poziomy piwnicy i 2 na powierzchni zostały obejrzane przez nową uczennicę, wróciły do salonu.

-Teraz ogród? Mamy tam basen, tory przeszkód, jezioro ze sprzętem wodnym i boiska do różnych gier. Reszta pewnie bawi się w wodzie, dawno się było tak upalnie!

Kiwnęła tylko w odpowiedzi nie do końca  czując tą potrzebę integracji. Jednak wolała to mieć szybko za sobą i grzecznie poszła za dyrektorką. Tak jak tamta przewidziała, cała 5 bawiła się na basenie chlapiąc na wszystkie strony.

-Ekhm… - Heilari stanęła na brzegu, a wszystkie oczy zwróciły się na nią, zaraz potem przeniosły się na Rudowłosą, a następnie znowu na kobietę co wyglądało dość komicznie. – To jest Remy Wolfe. Chyba telepatka.
-Jak to chyba? – Rem spojrzała na nią z zaskoczeniem,
-Tego dowiemy się za chwilę. Mam pewne wątpliwości.
-Ale..
-Pozwól, że przedstawię ci  resztę. – Przerwała jej. – Alice już znasz, moc telepatia. Pseudonim: Tipathy. Jim... Jak widać latanie oraz niesamowita celność. Pseudonim Falcon. – Wskazała na chłopaka o brązowych włosach takich samych oczach i... również tego koloru skrzydłach. – Megan. Przemiana w różne zwierzęta. Arklys. – Dziewczyna w wieku Remy o  ciemnych, granatowych, długich lokach. –Jej siostra Madelaine. Nazywamy to darem przekonywania... Za pomocą dotyku potrafi narzucić komuś swoją wolę, rozkazać coś.. Forza. Rozumiesz. I Neal. Nasz diabeł... Oprócz wyglądu potrafi także tworzyć w dłoniach swojego rodzaju kule ognia, którymi atakuje przeciwnika. – Miał czerwoną skórę, 2 rogi na głowie i ogon. – Pseudonim Devil.

Jim i Alice byli starsi od Remy o rok, Devil był od niej o tyle samo młodszy, a siostry jak się później okazało. Francuzki, były w tym samym wieku.

-Dobra, koniec tego wieczorku zapoznawczego. Myślę, że nasi przyjaciele zjawią się tu lada chwila. Jeśli Charles wziął ze sobą jakichś uczniów przyślę ich tutaj, więc zostańcie.  Remy chodź ze mną.

Czekały tylko kilka minut podczas, których dziewczyna opowiadała o swoim darze. W końcu dzwonek do drzwi przerwał rozmowę, a Heilari wstała by otworzyć. Do środka wjechał łysy mężczyzna na wózku, zaraz za nim szły jeszcze 3 osoby. „Facet z miną mordercy na zlecenie i dwoje uczniów. Chłopak z blond włosami oraz trochę starsza dziewczyna z długimi rudymi włosami.


-Melanie, dobrze znowu cię widzieć. – Inwalida uśmiechnął się łagodnie.
-Heilari. Ciebie także, Charles. Jean. Wolverine... – Uśmiechnęła się i gestem wskazała kanapy gdzie siedziała również Remy.
-Witaj, jestem Charles Xavier. Na pewno Me... Heilari – Wymienił rozbawione spojrzenie z dyrektorką rezydencji – mówiła ci, że twoja moc nie jest jeszcze pewna. Wiesz dlaczego?
-Nie mam pojęcia. – Odpowiedziała co jakiś czas podejrzliwie spoglądając na rozmawiającego z Melanie mężczyznę.
-W takim razie nie będę na razie tego mówił, to nie moje zadanie. Jestem tu by sprawdzić co może nastąpić, zgoda?
-Chyba...
-To tylko chwila. Zamknij oczy i odpręż się. Jean, Sam, idźcie do ogrodu. Logan i Me... Heilari najlepiej ich przypilnujcie. Dam znać jak poszło.

Kiedy wyszli, Rudowłosa wykonała polecenie. Xavier był telepatą, przeszukiwał jej umysł i szukał odpowiedzi na kilka pytań, które dręczyły jego i Melanie.

-Dziękuję, to wszystko.
-Więc mogę już iść?
-Tak. Albo zaczekaj... Czy znasz swoje pochodzenie? To kim byli twoi przodkowie?
-Tak mniej więcej. Od strony mamy mogę wyrecytować biografię każdego członka, ale ta druga strona... W sumie nie wiem o nich nic.
-Hmm... – Myślący wyraz twarzy zdradzał przejęcie. – Możesz iść.

Skinęła głową i poszła przed siebie,, jak się okazało trafiła do kuchni. Niestety nie wiedziała jeszcze gdzie znajduje się jej pokój więc była chwilowo skazana na siedzenie przy kuchennym stole. W lodówce znalazła sok pomarańczowy, w szafce  szklanki i stwierdziła, że jakoś da radę tutaj przetrwać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz